Cztery lata temu zbuntowana szesnastolatka zupełnie przypadkowo spotkała aspołecznego dziewiętnastolatka. Połączyło ich uczucie silniejsze niż nienawiść. Miłość. Jednak czemuś, lub komuś udało się zniszczyć ich związek. Nie widzieli się już od ponad trzech lat i ne zapowiada się, by mieli ponownie się spotkać. Chociaż...
27 września 2017
Wdzierające się przez rolety promienie słońca budzą mnie tego ranka. Otwieram oczy, czego od razu żałuję, gdyż oślepia mnie jasność panująca w pokoju. Z bólem głowy staram się przypomnieć sobie wczorajszy wieczór. Za dużo wypiłam, co wiążę się z rzeczą, o której jednak nie chciałam pamiętać. Spotkałam go. Cóż, tak mi się przynajmniej wydaje. Przez za dużą ilość alkoholu nie jestem w stanie powiedzieć, czy to była prawda, czy tylko kolejny głupi sen. A raczej koszmar. Wtaję z łóżka i na chwiejnych nogach stram się dojść do szafy. Wyciągam z niej kilka czystych ubrań po czym wlokę swoje osłabione ciało do łazienki. Prysznic to właśnie to, czego mi teraz trzeba. Odkręcam chłodną wodę i zrzucam z siebie ubrania, które po chwili lądują u moich stóp na ciemnoszarych kafelkach. Moje mięśnie spinając sie przy pierwszym kontakcie z zimną wodą, ale po chwili udaje mi sie rozluźnić. Ciągle w głowie pojawiają mi się jakieś obrazy, jednak widzę wszystko jak przez mgłę. Pamietam jego, rzygającego kolesia na buty swojej dziewczyny (teraz chyba byłej dziewczyny), shoty robione na ciele Perrie i innych pijanych uczestników imprezy i dużo, za dużo wódki. Ubieram się, kończę makijaż i schodzę na dół, by ujrzeć w kuchni uśmiechniętą blondynkę. Zostałam na noc u Perrie, gdyż nie byłam w stanie dotrzeć do własnego domu. Więc w skrócie, Perrie i Zayn są zaręczeni, z czego wszyscy bardzo się cieszymy, wynajęli niewielkie mieszkanie w centrum miasta, za które oczywiście płaci Zayn, po ślubie mają zamiar przeprowadzić się z powrotem do Bradford, rodzinnego miasta Zayna. Louisa nie widziałam od czasu, kiedy ostatni raz spotkałam Harry'ego, ale z tego co słyszałam Eleanor zostawiła go i wróciła do rodziny, do Los Angeles. Z Harry'm nie wiadomo, z czego z jednej strony się cieszę, bo nie mam ochoty o nim rozmawiać. Trzy lata temu Holly zaczęła umawiać się ze swoim korepetytorem i dziwnym trafem od siedmiu miesięcy są razem. Danielle i Liam są szczęśliwym małżeństwem od kilku tygodni, Liam zajął się na poważnie muzyką a Danielle wróciła do tańca. Nawet moja siostra zaczęła ostanio sie umawiać z kimś, ale nie interesujemnie to zbytnio, wróciła do ojca do Londynu i znowu jest tą rozpieszczoną "córeczką tatusia". A ja? Cóż, dalej mieszkam w willi ojca (choć muszę przyznać, że można dostać szału będąc sama w tak dużym domu), moje życie miłosne dalej nie może się pozbierać po Harry'm lecz mam lepszy kontakt z Brad'em co bardzo mnie cieszy z tego względu, gdyż rozważam zaproponowanie mu pokoju, co nam oboje wyjdzie na dobre. W tej chwili on poszukuje mieszkania, a ja nie musiałabym siedziec całymi dniami sama. Poszukuję pracy i ah! No i za cztery dni kończę dwadzieścia lat. Ciekawe, czy ktokolwiek będzie pamiętał, skoro większość moich znajomych siedzi albo w college'u, na studiach albo zakłada szczęśliwą rodzinę i wyprowadza się na drugi koniec świata.
- głodna? - słyszę jej melodyjny głos zaraz przy uchu, gdy nachyla się, by podać mi kubek kawy. Kiwam głową lekko oddając uśmiech i ujmuję ciepły kubek w dłonie. Przymykam na chwilę oczy i rozkoszuję się orzeźwiającym smakiem kofeiny, do póki nie przerywa mi trzaskanie drzwi, co oznacza, że Zayn wrócił do domu.
- Hej słońce. - Patrzę jak chłopak obejmuje blondynkę w talii i składa na jej ustach soczysty pocałunek, a po chwili jego wzrok ląduje na mnie. Uśmiecha się i podchodzi do mnie szybko i delikatnie całując mnie w policzek. Odpowiadam mu uśmiechem i upijam jeszcze jeden łyk, wciąż przyglądając się mulatowi, który właśnie zajmuje miejsce obok mnie.
- jak impreza? - Pyta przenosząc wzrok raz na mnie, raz na Perrie, po czym ukradkiem zabiera mi kawałek naleśnikaz talerza. Śmieję się cicho, ale udaję, że nic nie widzę i niby przypadkiem popycham talerz w jego stronę, dając mu tym znak, że może dokończyć za mnie posiłek. Posyła mi pełne podziękowań spojrzenie i chwile później zabiera się za czyszczenie talerza.
- Całkiem okej, jak to impreza. - Wzrusza ramionami Perrie i odwraca się, by zmierzyć Zayna ostrzegawczym spojrzeniem, po czym oddaje mi talerz. Chichoczę cicho, gdy słyszę pełen niezadowolenia jęk, a Perrie jedynie wzdycha głośno.
- Jak u znajomych? - pytam wpychając napoczętego przez Zayna naleśnika do ust.
- Urządziliśmy sobie mega domówkę, najebaliśmy się, naćpaliśmy i wpychaliśmy pieniądze striptizerkom, gdzie tylko się dało. - Prawie piszczy, gdy Perrie uderza go lekko w tył głowy.
- Naprawdę?! Zayn! - krzyczy rozzłoszczona a chłopak jedynie się śmieje.
- Co cię tak bawi? - Prycha i krzyżuje ręce na piersi czekając na odpowiedź.
- Skarbie, a czy wyglądam na skacowanego? Uwierz, jest różnica pomiędzy mną a Van. - Kiwa lekko głową w bok wskazując na mnie.
- Ranisz. - Piszczę udając obrażoną, ale nie mogę powstrzymać się od uśmiechu, gdy na twarzy Perrie maluje się spokój. Zayn wstaje ze swojego miejsca i podchodzi do swojej narzeczonej ciasno oplatając jej biodra rękoma.
- przecież wiesz, że jesteś jedyną, na którą kiedykolwiek bym spojrzał. - Prawie szepcze w jej usta i powoli ale namietnie złącza jej wargi ze swoimi. - Kocham cię. Najmocniej. - Mówi między pocałunkami, a ja szybko odwracam wzrok. Mimo tego, że dość często tu bywam, nie potrafię przyzwyczaić się do tej ich czułości, bo z każdą chwilą coraz bardziej zdaję sobie sprawę, że mi jej brakuje. Kończę posiłek cicho za niego dziękując i wkładam naczynia do zlewu, po czym ide zabrać swoje rzeczy i kieruję się do wyjścia.
- Wpadnij jutro na kawę. - Mowi Perrie pomagając mi ubrać buty, na co cicho chichoczę.
- Jasne, do zobaczenia. - Mrugam do niej i wychodzę z jej domu. Wyciągam z torebki kluczyki i wsiadam do samochodu od razu włączając radio i najnowszy album 5SOS. Całe szczęście rok temu zrobiłam prawo jazdy i nie muszę już przemieszczać sie tymi cholernymi autobusami. Dojeżdżam do domu w przeciągu trzydziestu ostatnich minut, zważając na to, że mieszkam prawie na obrzeżach miasta i po drodze wstąpiłam do sklepu po artykuły spożywcze. W chwili kiedy kończę rozpakowywanie zakupów dostaję sms'a od Holly.
Bez namysłu odpisuję, że wpadnę koło 18 z kilkoma filmami i siatkami jedzenia. Dawno nie widziałam się z Holly, więc musimy nadrobić stracony czas. Odrzucam telefon na kanapę, by po chwili przenieść tam siebie. Wyjmuję laptopa spod ławy i zakładam na nią nogi, krzyżując je w kostach po czym wchodzę na internet i od razu włączam dwie karty. Na pierwszej szukam ofert pracy, by móc sama na siebie zarabiać, ponoeważchcę się usamodzielnić, (na razie tata płaci za dosłownie wszystko) a w drugiej loguję się na Tumblr. Reblogowanie zdjęć stało się moją codzienną rutyną. Znajduję kilka ofert odpowiadającym moim wymaganiom, ale stwierdzam, że zadzwonię dopiero jutro.
Spoglądam na zegarek i marszczę brwi, kiedy pokazuje on 16:30. Powoli tracę poczucie czasu. Odkładam laptopa na swoje miejsce i biegnę na górę by trochę się odświeżyć i przebrać. Decyduję się na obcisłe czarne jeansy, moje stare poczciwe Vansy i szary, kaszmirowy sweter. Gdy jestem gotowa, chwytam torebkę, w której lądują portfel, kluczyki i telefon po czym wychodzę z domu i kieruję się do mojego forda fiesty, za którego o dziwo już sama zapłaciłam. Kilka minut przed osiemnastą stoję pod drzwiami Holly i czekam aż otworzy. Słyszę skrzypienie drzwi i unoszę wzrok by ujrzeć zielone tęczówki otoczone wachlarzem ciemnych rzęs. Uśmiecham się szeroko gdy na jej twarzy także zauważam zadowolenie. Jeszcze raz mierzę ją wzrokiem, po czym wchodzę do środka i mocno ją przytulam. Wyczuwam od niej super słodkie perfumy, których wręcz nienawidzę, ale w tej chwili nie przeszkadza mi to.
- Tak dawno cię nie widziałam. - Chichocze a ja przytakuję spoglądając na nią. Jej czerwone kiedyś włosy zastąpione zostały kasztanowych odcieniem, jednak Holly nie byłaby sobą, gdyby nie zmodyfikowała swojej fryzury, więc już po chwili dostrzegam rozjaśnione końcówki. Nawet jej styl się zmienił, teraz nosi bardziej kobiece rzeczy i nie pokazuje ze dużo, tak jak kiedyś. Widać, Sean ma na nią dobry wpływ. Ściągam buty i idę za nią wgłąb mieszkania.
- Napijesz się czegoś? - Pyta wychylając głowę zza ściany.
- Pewnie, może soku? Oh albo herbaty. - Uśmiecham się gdy przytakuje. Mój wzrok ląduje na kilka ramek stojących na półkach w salonie, więc Podnoszę jedną z nich. Widnieje na nim Sean z Holly i jakąś brunetką, której nigdy w życiu nie widziałam na oczy.
- To Grace, jego siostra. - Słyszę jej rozbawiony ton, gdy Podnoszę na nią wzrok. Ona zawsze odpowiada na nieazadane pytania, a to dość niepokojące.
- Sean zabrał mnie do jego rodziców, do Sydney - kontynuuje. - Spędziłam z nimi najlepszy tydzień swojego życia, jego starzy są po prostu genialni! - chichocze i podchodzi do mnie.
- Jak to w ogóle się stało, że jesteście razem? Z tego co pamiętam, on ostatnio był twoim korepetytorem. - Marszczę brwi w rozbawieniu i odbieram od niej kubek cicho dziękując.
- W sumie sama nie wiem. - Wzrusza ramionami spoglądając na zdjęcia. - Po kilku lekcjach zaczęliśmy się dogadywać, mamy podobny gust muzyczny i te inne pierdoły. Po pewnym czasie Sean zaprosił mnie na randkę, potem na kolejną i kolejną i jakoś tak wyszło, że wylądowaliśmy w łóżku - Chichocze wtacając wzrokiem na mnie. - które teraz dzielimy każdej nocy.
Przygryzam kącik ust i delikatnie się uśmiecham kontynuując rozmowę. Po kilku chwilach lądujemy na kanapie z kilkoma paczkami żelek i innej niezdrowej żywności a Holly włącza poerwszy film z naszej listy.
- Pamiętnik? O mój Boże, uwielbiam to! - Wykrzykuję na co ona śmieje się dość głośno.
- Wiem. Pamiętam, jak kiedyś cały czas go oglądałyśmy. - spoglądam na nią i nagradzać szerokim uśmiechem.
Jeszcze za czasów liceum(które niedawno skończyłam) oglądałyśmy ten film za każdym razem, gdy Holly u mnie nocowała.
Skończyło się na tym, że po czwartm filmie byłyśmy totalnie padnięte. Koło północy opuszczamy pomieszczenie i kierujemy się w stronę sypialni, którą będziemy dzielić tej nocy. Pożyczam od szatynki jakiś tshirt i dresy, dzięki czemu będę miała w czym spać, przebieram się i chwilę później wdrapuję się na duże, sypialniane łóżko. Chwilę później drzwi otwierają się a Holly z dwoma kubkami wchodzi so środka i podaje mi jeden z nich. Wręcz ją całuję, gdy zauważam, że zrobiła swoje słynne kakao.
- Jak za starych, dobrych czasów. - Stwierdzam upijając łyk a ona uśmiecha się smutno w moją stronę. Zdaję sobie sprawę, że przez te wszystkie akcje z Harry'm straciłam z nią kontakt. Właśnie wtedy, kiedy naprawdę potrzebowałam obecności Holly, zabrakło jej. Nie winię jej za to, po prostu żałuję.
Dziewczyna kładzie jedną dłoń na moim kolanie lekko je klepiąc, a mój wzrok wędruje do jej szyi, barków i ramion, na których widnieje mnóstwo małych plamek.
- czy Sean... - zaczynam, jednak nie jestem pewna tego, co mówię, więc po prostu wskazuję na jej szyję.
- oh tak, to jego dzieło. - Chichocze a mi na chwile zatrzymuje się serce. - Uwielbia robić mi malinki
Wzdycham cicho z ulgą. Nie wiem, jak mogłam pomyśleć, że Sean może ją bić.. Po prostu te sińce wydają się zbyt duże jak na malinki, ale Holly nie zawahała się wspominając o nich, więc zakładam, że wszystko jest okej.
Nasza rozmowa ciągnęła się, dopóki nie zauważyłyśmy, że za oknem powoli robisię jasno, więc już po chwili obie spałyśmy ciasno przytulając poduszki.
Następnego dnia budzę się z uśmiechem na twarzy. Nie otwierając oczu przekręcajm się na drugi bok i przytulam się do ciała Holly, lekko gładząc jej ramię palcami.
- Jeśli chcesz się poprzytulać wystarczyło zapytać. - słyszę ochrypły, męski chichot, więc od od razu otwieram oczy i pośpiesznie unoszę się do pozycji siedzącej. Niebieskooki blondyn patrzy na mnie w rozbawieniu i zakłada ręce za głowę.
- ja uhm.. Gdzie jest Holly? - pytam prygryzając wargę. Sean formuje usta w dzióbek chwile się zastanawiając, ale po chwili przemawia.
- Chyba bierze prysznic. - kiwam lekko głową na znak, że zrozumiałam i schodzę z łóżka, zabierając po drodze swoje rzeczy.
- pomóc ci z ubieraniem? - pyta chłopak a ja pokazuję mu środkowy palec na co on ponownie chichocze. Przysięgam, że gdyby Sean nie był chłopakiem Holly, pomyliłabym go z jej bratem. Witam się z dziewczyną przy drzwiach i wchodzę do łazienki, by trochę się ogarnąć.
***
- Na pewno chcesz już wracać? - marudzi Holly, gdy wsuwam parę zdartych vansów na stopy - tak długo cię nie widziałam, a ty mi uciekasz!
- Nie chcę wam przeszkadzać - urywam i patrzę na Seana, który podchodzi do szatynki i obejmuje ją o tylu w talii. - poza tym, muszę poszukać dzisiaj jakiejś pracy.
Holly wzdycha cicho, ale akceptuje mój wybór. Żegnamy się całusem w policzek, po czym szybko wskakuję do samochodu i wracam do domu. Postanawiam szybko zadzwonić do Brad'a, by poinformować go o moim pomyśle.
- Halo? - słyszę w słuchawce delikatny, jednak ochrypły głos. Uśmiecham się lekko na wspomnienie tego głosu, który kiedyś słyszałam każdego ranka. I który niestety nie należał do Brad'a.
- Bradleyyyy - przeciągam wysokim głosem na co on lekko się śmieje. - mam dla ciebie pewną propozycję.
- zamieniam się w słuch.
- Oh, nie przez telefon, spotkajmy się u Perrie w Sweet Heaven. - Przygryzam lekko wargę i skręcam na odpowiednią ulicę.
- okej, będę za jakieś piętnaście minut. - przytakuję i rozłączam się, po czym parkuję samochód przed kawiarnią. Staję w kolejce i gdy nadchodzi moja kolej, zamawiam dla siebie to co zwykle, a dla Brad'a biorę jego ulubione frappucino. Wiem to, bo to właśnie tą kawę na niego wylalam, gdy spotkaliśmy się po raz pierwszy. Siadam w rogu sali i bawię się swoim telefonem, dopóki nie zauważam jego sylwetki w drzwiach.
- Brad! - Uśmiecham się szeroko i wstaję, by go przytulić. Odwzajemnia przyajcielską pieszczotę i siada naprzeciwko mnie.
- Hej Van. - Lekko mierzwi moje włosy, na co ja cicho piszczę, a on ściąga swoją skurzaną kurtkę i zawiesza ją na oparciu krzesła. - Więc, co to za bardzo ważna sprawa?
Pyta i upija mały łyk z papierowego kubka. Jego czekoladowe oczy skanują moją twarz przez kilka chwil, po czym spogląda na mój telefon, który przed chwilą zawibrował. Ignoruję to i wrzucam komórkę do torby.
- mogę załatwić ci mieszkanie.
- Serio? Byłoby świetnie! - jego twarz wręcz promienieje. - a gdzie dokładnie?
- Cóż, Nie chcę, żebyś mnie źle zrozumiał, ale mógłbyś zamieszkać u mnie. - Widzę jak jego twarz nabiera coraz więcej niepewności i zaskoczenia, więc od razu kontynuuje - ten dom jest strasznie duży i naprawdę przyda mi się współlokator. O koszty się nie martw. Jak na razie mój tata za wszystko płaci.
- Nie wiem, czy to dobry pomysł... - Smutnieję, widząc, że nie ma ochoty ze mną miekszać. To znaczy, nie spodziewałam się, że od razu się zgodzi, ale mailem nadzieję, że chociaż się ucieszy. - To nie tak że nie chcę. Po prostu nie chcę, żebyś czuła, że cię wykorzystuję.
- daj spokój. - wywracam oczami i szturcham go lekko w ramię, na co on pociera rzekomo bolące miejsce i wykrzywia twarz w udawanym grymasie. - chociaż się nad tym zastanów.
- obiecuję.
***
Macham do Brad'a, gdy ten znika w drzwiach i wstaję, by zabrać swoje rzeczy. Sprawdzam telefon i zauważam sms'a od Holly. Na początku miałam go zignorować, ale gdy na moim wyświetlaczu pojawiło się imię "Harry" odblokowałam telefon jak najszybciej tylko potrafiłam. Szczerze, nie powinno mnie to interesować, przecież on jest moją przeszłością, czymś, z czym skończyłam już trzy lata temu. A raczej on ze mną...
Co do kurwy?
__________________________________________________
pierwszy rozdział!
może nie zbyt ciekawy, ale za to dość długi. Pierwszy rozdział jak to on, mimo wszystko jest wprowadzeniem do fabuły, więc nie jest nazbyt ciekawy, jednak mam kilka pomysłów, które postaram się wykorzystać w lepszy sposób x
Jeśli rozdział ci się spodobał, masz jakiekolwiek uwagi dotyczące treści, lub po prostu nie masz nic lepszego do roboty, proszę zostaw komentarz
Jeśli chcesz być informowany o rozdziałach, zostaw komentarz (TUUUU)